Niedosyt, rozczarowanie, poczucie straty dwóch punktów. Niekoniecznie nerwy i brak nadziei na poprawę, a bardziej zarzuty do pojedyńczych zawodników za ich nie do końca słuszne wybory. Lech Poznań zremisował w Gdyni 0-0 i po raz kolejny potwierdził to, że mecze z Arką są dla Kolejorza drogą przez mękę.

Przed sobotnim spotkaniem przypominałem statystyki meczów Lecha z Arką na boisku gospodarzy. Dodając do tego osobę trenera Jacka Zielińskiego, który potrafi ze swoimi zespołami grać przeciwko Lechowi, scenariusz wydawał się gotowy. Jednak dobrze grający od początku sezonu Kolejorz w moim i nie tylko moim odczuciu był zdecydowanym faworytem wczorajszego meczu. Niestety dla kibiców niebiesko-białych remis z ostatnią w tabeli Arką, wpisał się listę nieudanych spotkań w wykonaniu zawodników z Poznania.

Ładna gra i brak skuteczności

Już po zeszłotygodniowym meczu ze Śląskiem Wrocław i porażce w tamtym spotkaniu mimo nie najgorszej gry, kibice i eksperci zwracali uwagę na zawodzącą skuteczność ze strony zawodników Dariusza Żurawia. Strata trzech goli w meczu z wrocławskim zespołem nie musiała oznaczać porażki, gdyby tylko Lechici potrafili wykorzystać chociaż 3-4 okazję do zdobycia gola.

Przed meczem z Arką trener Żuraw doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że zawodnicy Jacka Zielińskiego będą się przez większą część meczu bronili. Względem meczu z liederem tabeli posłał na boisko Macieja Makuszewskiego, który po wejściu na murawe dał dobrą zmianę i stworzył on kolegom kilka okazji do zdobycia gola. Na drugim skrzydle biegał Kamil Jóźwiak. Wychowanek Lecha już podczas meczu ze Śląskiem doprowadzał fanów Kolejorza do rozpaczy, marnując dwie-trzy dogodne sytuację. Myślę sobie, że ten mecz z Arką miał być dla Kamila okazją na przełamanie. Bo przecież to, że Lech stworzy sobie kilka sytuacji było więcej niż pewne.

Jak się okazało Kamil Jóźwiak w meczu z Arką zagrał stabilnie. Jednak nie o taką stabilizację chodzi. Tak jak w poprzedniej kolejce, tak i teraz zmarnował kapitalną sytuację na zdobycie gola. W kilku sytuacjach mógł zachwoać się zdecydowanie lepiej. Zabrakło decyzji o strzale lub wcześniejszym odegraniu piłki do kolegi z zespołu. Wiele do życzenia pozostwiają powroty Jóźwiaka do defensywy. Wygląda to tak, jak w słynnym skeczu kabaretowym „Kabaretu Skeczów Męczących”:

Panie trenerze, ale byle do przodu…

Gdyby jeszcze z przodu Kamil potrafił wykorzystać swoje sytuację, a tak słusznie jest oceniany bardzo surowo.

Mam wrażenie, że swojej szansy nie wykorzystał również Maciej Makuszewski. Zagrał on kosztem Joao Amarala i podobnie jak Portugalczyk w meczu ze Śląskiem był jednym ze słabszych zawodników Lecha. Co prawda uderzenie głową po dośrodkowaniu Gumnego było wykonane dobrze, a do gola brakowało naprawdę niewiele, to odbiór gry „Makiego” podobnie jak w przypadku Jóźwiaka jest negatywny.

Lech ładnie rozgrywa. Brylują w tym Pedro Tiba i Darko Jevtić, ale z samego ładnego kopania piłki nie ma upragnionych efektów. Bez goli nie ma punktów, bez punktów nie ma awansu na wyższe miejsce w tabeli i jak to zazwyczaj wokół Kolejorza atmosfera szybko gęstnieje.

Co z Gytkjaerem?

Napastnik Lecha w meczu z Arką zaliczył bardzo słaby występ. Dodatkowo schodził z boiska mocno utykając, gdy po jednym ze starć ucierpiała kostka zawodnika. Na pomeczowej konferencji trener Żuraw odpwiedział na gorąco, że wierzy w to, że nie jest to poważna kontuzja. Ale jak to zwykle w zwyczaju, z ostateczną oceną trzeba zaczekać do dokładnych badań.

Jednak uraz jakiego nabawił się Gytkjaer miał miejsce w okolicach 75. minuty meczu. I aż do tego momentu nikt na boisku nie widział napastnika Lecha. Nie pokazywał się on do rozegrania piłki, był zupełnie odcięty od dośrodkowań. Gdy już miał okazję do zrobienia czegoś pożytecznego, to podejmował raczej złe decyzję. Mecz z Arką był trzecim  z rzędu spotkaniem, w którym Duńczyk zaprezenotował się słabo (ŁKS, Śląsk i Arka).

Panowie piłkarze Darko Jevtic i Pedro Tiba

Symptomatyczna sytuacja z końcówki meczu, gdy na murawie leżał Crnomarkovic (po starciu z piłkarzem Arki), a do serbskiego defonsora podbiega Pedro Tiba i karzę się podnieść, bo do końca zostało niewiele, a wynik nie jest zadowalający. Takich syuacji, w których środkowy pomocnik Kolejorza załamywał ręce, po złych decyzjach swoich kolegów było więcej. To tylko pokazuję jak bardzo Pedro zależy na zwycięstwach Lecha i utwierdza nas w przekonaniu, że piłkarz z Portugalii jest ulepiony z zupełnie innej gliny niż większość zawodników nie tylko Lecha, ale całej ligi. Sam on był blisko gola, ale piłka po strzale Tiby za pierwszym razem odbiła się od słupka, a przy drugiej próbie uderzenie wybronił Pavels Steibors. Dobitka Darko Jevticia była już bardzo niecelna.

Jednak to kapitan Lecha obok wspomnianego Tiby, jest najlepszym zawodnikiem drużyny z Poznania w tym sezonie. Dużo biega, stara się rozgrywać (niekiedy zbyt koronkowo), gdy trzeba wraca do defensywy i oddaje strzały na bramkę rywali. O przemianie Darko napisane zostało już wszystko i co ważniejsze Jevtic spełnia oczekiwania kibiców. Trzy gole i dwie asysty, to dobry początek w wykonaniu Szwajcara. Po meczu z Arką do tych liczb powinien dopisać sobie jeszcze jedną asystę i jednego gola. Jego kapitalnego podania z początku meczu nie wykorzystał Jóźwiak, a bardzo dobre uderzenie z rzutu wolnego w jeszcze lepszym stylu wybronił bramkarz Arki. Pavels Steinbors za punkt honoru postawił sobie, że przeciwko Lechowi rozgrywa najlepsze mecze w swojej karierze.

Czy to już kryzys?

Punktowo tak. Dwa mecze i tylko punkt za remis z ostatnią w tabeli Arką to nie jest zdobycz na jaką liczyli kibice Lecha Poznań. Nie chcę tutaj jakoś bardzo usprawiedliwiać, bo zdaję sobie sprawę, że nerwy po niewykorzystanych okazjach muszą się pojawić. Ale zgadzam się ze słowami trenera Żurawia z konferencji po meczu, że Lech gra dobrze w piłkę i stwarza sobie okazję. I to, że bardziej martwiłby się, gdyby jego zawodnicy nie potrafili wykreować sobie jakiejkolwiek okazji do zdobycia gola. W Lechu tylko i aż szwankuje skuteczność. Nie jest to element gry, którego nie da się poprawić. Odniosłem wrażenie, że zawodnikom Kolejorza siedzą z tyłu głowy te niewykorzystane sytuację. I są takie momenty, że brakuje męskiej decyzji o oddaniu strzału i na siłę piłka jest rozgrywana, byle zrzucić odpowiedzialność na kogoś innego. Gdy tylko z tym niemałym problemem poradzi sobie Dariusz Żuraw i gra będzie wyglądać tak, jak dotychczas na twarze kibiców Kolejorza wróci uśmiech. Nawet u tych najbardziej krytykujących, dla których liczy się efekt tu i teraz. A jak dobrze wiemy w życiu niewiele rzeczy dzieję się na pstryknięcie palcem, a w piłce nożnej już w ogóle.

Arka Gdynia – KKS Lech Poznań 0:0

Arka Gdynia: Pavels Steinbors – Frederik Helstrup, Adam Danch, Christian Maghoma, Michael Olczyk – Adam Deja, Michał Nalepa, Mateusz Młyński (62′ Kamil Antonik), Maciej Jankowski, Marcin Budziński – Fabian Serrarens (90+5′ Dawit Schirtladze)

Lech Poznań: Micky van der Hart – Robert Gumny, Lubomir Satka, Djodrje Crnomarković, Wołodymir Kostewycz – Pedro Tiba, Karlo Muhar (88′ Timur Żamaletdinow), Maciej Makuszewski (64′ Tymoteusz Puchacz), Kamil Jóźwiak, Darko Jevtić – Christian Gytkjaer (77′ Paweł Tomczyk)

Żółte kartki: Budziński, Maghoma, Staniszewski, Danch, Nalepa (Arka) 

Widzów: 10 tys.

Comments

0 comments