Postawa Lecha Poznań jest dowodem na potwierdzenie tezy, iż kluby Ekstraklasy grają falami, a naszą ligą rządzą serię. „Kolejorz” dobrze zaczął sezon, po czym wpadł w dołek. Szczególnie nieudany był okres między październikową, a listopadową przerwą na kadrę kiedy Lech Poznań nie wygrał żadnego z czterech meczów ligowych.
Jednak jak to w Ekstraklasie bywa – wszystko się odmieniło. Wraz z nastaniem nowej rundy zobaczyliśmy nowe, lepsze oblicze „Kolejorza”. Podopieczni Dariusza Żurawia wygrali dwa spotkania ligowe z przeciwnikami będącymi wyżej w tabeli, a przecież wiemy jak trudno gra się Lechitom w tym sezonie z rywalami z czołówki.
Do tego udało się wypełnić obowiązek jakim był awans do ćwierćfinału Pucharu Polski. Oczywiście nie można nie zwrócić uwagi na fakt, iż Lech Poznań nie rozegrał w Boguchwale dobrego widowiska. Abstrahując już od tej koszmarnej murawy, w środę nie było widać zbyt wielkiej różnicy pomiędzy klubem z drugim budżetem w Polsce, a jedną z najsłabszych ekip na trzecim poziomie rozgrywkowym w naszym kraju. Co więcej piłkarze Stali Stalowa Wola zmarnowali kilka dogodnych okazji do strzelenia gola.
Jednakże koniec końców najważniejszy jest awans do 1/4 finału Pucharu Polski. Piłka nożna to nie skoki narciarskie, w których przyznaje się punkty za styl. Środowe zwycięstwo było już trzecią z rzędu wygraną Lecha, a do tego w czterech ostatnich spotkaniach „Kolejorz” nie stracił gola co oznacza, że Mickey van der Hart ostatni raz musiał wyciągać piłkę z siatki 2 listopada.
Aczkolwiek cały czas trzeba mieć z tyłu głowy to o czym wspomniałem wcześniej – kluby z Ekstraklasy grają falami. To, że „Kolejorz” w którymś momencie znowu złapie zadyszkę jest więcej niż pewne. Aczkolwiek trzeba zrobić wszystko, żeby ten moment nastąpił jak najpóźniej.
W sobotę Lech Poznań będzie zdecydowanym faworytem w starciu przeciwko ŁKS-owi. Łodzianie w ligowej tabeli wyprzedzają tylko słabiutką Wisłę Kraków, która ma nie tylko sportowe problemy. Do meczu z Lechem podopieczni Kazimierza Moskala przystąpią w słabych nastrojach, ponieważ w środku tygodnia odpadli z Pucharu Polski po porażce 0:2 z 1-ligowym GKS-em Tychy. Aczkolwiek poprzednie spotkanie, czyli starcie ligowe przeciwko Cracovii, zakończyło się po myśli „Rycerzy Wiosny”. ŁKS wygrał z „Pasami” 1:0 dzięki czemu zmniejszył straty do bezpiecznej lokaty.
ŁKS powraca do Poznania po ośmiu latach. Niemal równo osiem lat temu (3 grudnia 2011 roku) Lech Poznań po raz ostatni zmierzył się z łodzianami na stadionie przy ulicy Bułgarskiej. Wygrał wtedy pewnie 4:0 i na pewno podobnego rezultatu życzą sobie fani „Kolejorza” w dzisiejszym meczu.
Dariusz Żuraw nie będzie mógł skorzystać z usług Roberta Gumnego i Tomasza Cywki, którzy są kontuzjowani. Obaj są prawymi obrońcami, co oznacza, że trener Lecha znów będzie musiał kombinować jak załatać tę pozycję pod nieobecność tej dwójki. Pod znakiem zapytania stoi też występ Kamila Jóźwiaka, który pomału wraca do pełnej dyspozycji po kontuzji, której doznał w spotkaniu przeciwko Piastowi Gliwice. W ekipie ŁKS-u nie ma większych problemów zdrowotnych.
Sędzią dzisiejszego starcia będzie Daniel Stefański z Bydgoszczy. Lech Poznań w przypadku wygranej z ŁKS-em może awansować na piąte miejsce w ligowej tabeli. Jednak, żeby tak się stało to Lechici muszą liczyć na to, że Piast Gliwice straci punkty, a w meczu Lechia Gdańsk – Wisła Płock padnie remis.
Zachęcamy wszystkich kibiców Lecha do wybrania się na Bułgarską, ale jeśli ktoś nie może być dziś na stadionie to przypominamy, że spotkanie Lech Poznań – Łódzki Klub Sportowy będzie można obejrzeć w Canal+Sport i TVP 2. Pierwszy gwizdek sędziego o 17:30.
Comments
0 comments