Za nami pierwsza część sezonu zasadniczego. Sytuacja Lecha przypomina to co działo się w poprzednim sezonie. Początek obecnych rozgrywek był względnie obiecujący, ale szybko zostaliśmy sprowadzeni na ziemię. Wraz z końcem lata i początkiem tej nieszczęsnej jesieni rozpoczęła się kolejna jesienna deprecha „Kolejorza”. Nasz zespół znany jest z tego, że wyjątkowo nie lubi grać jesienią i praktycznie co roku osiąga w tej porze roku słabe rezultaty. Nie inaczej było i tym razem. Straty do czołówki są duże i nie pozostało nam nic innego jak wziąć się w garść i gonić najlepszych.
Okazja na odrobienie strat do czołowych zespołów PKO Ekstraklasy nadarza się już dzisiaj. Na Bułgarską przyjeżdża Mistrz Polski, który ostatnio złapał wiatr w żagle. Faworytem piątkowego starcia są oczywiście gliwiczanie, którzy nie przegrali dziewięciu ostatnich spotkań (7 ligowych i 2 w Pucharze Polski). Dzięki tej serii podopieczni Waldemara Fornalika uwierzyli, że obrona mistrzowskiego tytułu jest możliwa. Nasz dzisiejszy rywal jest aktualnie na 2. miejscu w tabeli. Piast odwrotnie niż Lech – lato miał przeciętne, ale jesienią spisują się kapitalnie.
W trakcie listopadowej przerwy reprezentacyjnej w Lechu sporo się działo. Warto więc pokrótce wspomnieć o wydarzeniach, które nieco uatrakcyjniły nam jedną z najnudniejszych przerw na kadrę w historii. W zeszłym tygodniu gruchnęła informacja o tym, że Piotr Rutkowski i jego siostra Maja Rutkowska zostali nowymi współwłaścicielami Lecha Poznań. Co to w praktyce oznacza? Otóż Jacek Rutkowski powoli przekazuje „Kolejorza” w ręce dzieci. Sam jest po 70. i młodszy już nie będzie. Tą nominacją Rutkowski senior osobiście namaścił Maję i Piotra na swoich następców.
Wszyscy krytycy rodziny Rutkowskich muszą więc się pogodzić z faktem, iż do realnych zmian właścicielskich prędko nie dojdzie. Rodzina Rutkowskich ugruntowała swoją pozycję w klubie. Piotr Rutkowski powiedział jakiś czas temu, iż Rutkowscy są w Lechu już trzynaście lat i będą przez kolejne trzynaście albo i dłużej. Jak widać wiedział co mówi.
Kolejnym wydarzeniem, o którym nie można nie wspomnieć jest wpadka „rezerw” w meczu przeciwko Olimpii Elbląg w ramach 18. kolejki 2 ligi. Słowo „rezerw” nieprzypadkowo znalazło się w cudzysłowie. To były rezerwy tylko z nawy. We Wronkach zagrała praktycznie pierwsza drużyna „Kolejorza” z wyłączeniem zawodników, którzy pojechali na zgrupowania swoich reprezentacji.
Skład rezerw Lecha wyglądał następująco: Miłosz Mleczko – Tymoteusz Klupś, Thomas Rogne, Tomasz Dejewski, Volodymyr Kostevych – Maciej Makuszewski, Karlo Muhar, Pedro Tiba, Joao Amaral – Darko Jevtić – Filip Szymczak. Taka ekipa powinna bez problemu poradzić sobie z rywalem. Ostatecznie skończyło się zaledwie remisem (1:1) u siebie.
Z kolei w tym tygodniu odbyła się debata dziennikarzy zajmujących się Lechem Poznań z przedstawicielami klubu. Ze strony dziennikarskiej wzięli w niej udział Damian Smyk z Weszło, Radosław Nawrot z Gazety Wyborczej oraz Maciej Sypuła z Przeglądu Sportowego. Klub reprezentowali Tomasz Rząsa (dyrektor sportowy) i Dariusz Żuraw (trener pierwszego zespołu). Debatę poprowadzili Maciej Henszel i Mateusz Jarmusz.
Taka forma dyskusji jest czymś rzadko spotykanym w polskim futbolu dlatego z pewnością należy docenić klub za tę inicjatywę. Debata jest już dostępna na oficjalnym kanale Lecha Poznań na Youtubie. Jeśli jeszcze jej nie obejrzeliście to zachęcam do nadrobienia zaległości.
Jednakże muszę od razu zaznaczyć, że ta debata nie jest czymś co może was zaskoczyć czy jakoś radykalnie zmienić wasz pogląd na cokolwiek. Tłumaczenia Rząsy i trenera Żurawia są powielaniem tego co mówi się od dłuższego czasu. Żadnych szokujących stwierdzeń tam nie usłyszycie.
Może poza jednym wyjątkiem. To co było interesujące, ale i nieco niepokojące, to fakt, iż Tomasz Rząsa i trener Żuraw wyraźnie podkreślili, że Lech nie zboczy z aktualnie obranej ścieżki nawet za cenę drugiego z rzędu straconego sezonu. Takie wypowiedzi z pewnością nie budzą w kibicach optymizmu przed druga połową rundy zasadniczej, która wystartuje już dziś.
Skoro o tym mowa to warto wspomnieć, że termin tego meczu jest sporym nieporozumieniem. Jak wiadomo Lech Poznań oddaje dużą liczbę piłkarzy do reprezentacji narodowych. Niektórzy wrócili do Poznania dopiero w czwartek i niemalże z marszu będą musieli przystąpić do pojedynku z Piastem.
Oczywiście to, że „Kolejorz” ma wielu reprezentantów w różnych kategoriach wiekowych jest świetną sprawą. Trudno jednak zrozumieć dlaczego władze Ekstraklasy w ogóle nie wzięły tego faktu pod uwagę i nie ustawiły starcia Lecha na przykład na niedzielę. Przypominam, że w niedzielę o 17:30 odbędzie się mecz Śląsk Wrocław – Wisła Kraków. Ani Śląsk ani Wisła za wielu piłkarzy do reprezentacji narodowych nie oddały i to starcie spokojnie mogłoby odbyć się w piątek, a mecz Lech – Piast w niedzielę.
W każdym razie będziemy mieli dziś okazję przerwać złą passę pojedynków z Piastem. W pięciu ostatnich spotkaniach przeciwko gliwiczanom nie wygraliśmy ani razu. Co ciekawe piątkowa batalia będzie już czwartym meczem pomiędzy tymi dwoma zespołami w tym roku. Jeśli chodzi o starcia Lecha z Piastem w 2019 roku to przegraliśmy w Gliwicach 0:4 oraz 0:1, a także zremisowaliśmy 1:1. Tym razem w końcu zagramy przeciwko „Piastunkom” w Poznaniu. Liczymy oczywiście na pierwsze zwycięstwo z Piastem w obecnym roku.
Tego meczu z perspektywy trybun nie zobaczy zbyt wielu kibiców. Prognozowana frekwencja jest mizerna – raptem 9 tysięcy widzów. Do przyjścia na Bułgarską nie zachęca ani pogoda ani gra Lecha. U siebie Lech wygrał w tym sezonie zaledwie dwa mecze. Często zawodził na swoim obiekcie. Fani mają dość oglądania wiecznie zawodzącego Lecha.
„Kolejorza” czeka zatem wiele pracy, aby odbudować zaufanie wśród kibiców. Muszą im udowodnić, że mimo wszystko są zdolni do walki o czołowe lokaty. Dziś fani nie są już wściekli, są coraz bardziej obojętni na to co dzieje się z klubem i to jest największa tragedia Lecha. Zmienianie tego stanu rzeczy należy zacząć błyskawicznie, najlepiej od zwycięstwa z Mistrzem Polski.
Mecz Lech Poznań – Piast Gliwice na żywo można oglądać w telewizji Canal+ Sport i Canal+ Sport 3. Wszystkich kibiców zachęcamy jednak do przyjścia na stadion.
Comments
0 comments