Już dziś „Kolejorza” czeka następny mecz ligowy. Lech Poznań w poszukiwaniu kolejnych ligowych punktów uda się do Płocka na mecz z tamtejszą Wisłą. Pierwszy gwizdek sędziego o 20:30.
Tydzień temu „Duma Wielkopolski” w końcu pozytywnie zaskoczyła. Lech Poznań w pierwszej połowie rundy zasadniczej bardzo słabo spisywał się z drużynami z górnej ósemki. Wygrał z nimi tylko jeden mecz. Tymczasem 22 listopada do Poznania przyjechał Piast Gliwice, czyli Mistrz Polski, wicelider tabeli i ekipa, która od dziewięciu meczów (w tym 7 ligowych) była niepokonana. Do tego mecz odbywał się na stadionie przy ulicy Bułgarskiej, a wiemy jak mizernie spisuje się „Kolejorz” w tym sezonie ligowym na własnym obiekcie. Mówiąc wprost – nic nie wskazywało na przełamanie Lecha.
Nic poza tzw. „logiką Ekstraklasy”, wedle której dzieje się to co w teorii nie powinno się wydarzyć. Podopieczni Dariusza Żurawia zasłużenie i pewnie pokonali Piasta Gliwice 3:0. Niestety, tą wygraną z perspektywy trybun oglądało zaledwie trochę ponad 8 tysięcy kibiców. Jednakże po meczu z Piastem fani uwierzyli, że zespół stać na dobrą grę. Teraz ten optymizm trzeba za wszelką cenę podtrzymać.
Lech Poznań w zeszły piątek zyskał trzy punkty, trochę spokoju i… nic poza tym. „Kolejorz” mimo wygranej ani drgnął w ligowej tabeli. Lechici nadal pozostają na słabym 9. miejscu. Straty do czołówki wciąż są duże, bowiem w 16. kolejce aż 5 drużyn z górnej ósemki również wygrało swoje spotkania. Dlatego Lech nie może się zachłysnąć jedną wygraną. Żeby zbliżyć się chociażby do podium, „Kolejorz” musi nadal wygrywać. Remis w Płocku będzie jak porażka, bo nic Lechowi nie da, a może jedynie pogorszyć i tak nieciekawą sytuację w tabeli.
Mecz na Mazowszu jest wielką zagadką. Z jednej strony jest Wisła Płock, która jest rewelacją tego sezonu Ekstraklasy, ale ostatnio wpadła w lekki dołek i nie wygrała 4 ostatnich spotkań (w tym 3 ligowych). Z drugiej zaś strony jest Lech Poznań, który co prawda jest podbudowany ostatnim zwycięstwem, ale trzeba pamiętać, że jeszcze niedawno „Kolejorz” też miał passę czterech meczów bez wygranej. Konkretnie chodziło o serię czterech ligowych pojedynków bez zwycięstwa kiedy to Lechici zdobyli tylko 2 punkty i wypadli z górnej ósemki, do której teraz próbują powrócić.
W związku z tym bardzo trudno przewidzieć co wydarzy się w Płocku. Może się skończyć zarówno wysokim zwycięstwem Wisły jak i efektowną wygraną Lecha. Z pewnością nie ma wyraźnego faworyta przed piątkowym starciem.
Jednakże trzeba zwrócić uwagę na to, że płocki obiekt sprzyja w tym sezonie Wiśle. Nawet pomimo słabszej formy w ostatnim okresie, „Nafciarze” są niepokonani u siebie od 4 sierpnia. Na swoim stadionie przegrali tylko raz – w meczu przeciwko Lechii Gdańsk. Z kolei Lech nie lubi grać w Płocku. W całej swojej historii występów w tym mieście „Kolejorz” triumfował jedynie trzykrotnie. Co prawda dwa z tych trzech zwycięstw miały miejsce nie tak dawno temu, bo w 2017 i 2018 roku, ale jednak patrząc na całą historię występów „Dumy Wielkopolski” w Płocku łatwo dojść do wniosku, że tamtejszy obiekt nie do końca leży Lechitom.
Arbitrem dzisiejszego starcia będzie Mariusz Złotek ze Stalowej Woli. Tego arbitra kibice Lecha nie wspominają zbyt dobrze, ponieważ w meczu w Bełchatowie przeciwko Rakowowi Częstochowa podjął kilka kontrowersyjnych decyzji przeciwko Lechowi. Mamy jednak nadzieję, że teraz sędzia Złotek spisze się bez zarzutu, a o jego decyzjach w ogóle nie trzeba będzie rozmawiać w kategorii kontrowersji.
Lech Poznań w przypadku wygranej z Wisłą Płock ma szansę wskoczyć na siódme miejsce w tabeli po 17. kolejce Ekstraklasy. Jednakże, żeby tak się stało to podopieczni Dariusza Żurawia muszą liczyć na porażkę Jagiellonii Białystok i stratę punktów przez Lechię Gdańsk. Wszyscy kibice, którzy nie wybierają się do Płocka będą mogli śledzić pojedynek Wisły Płock z Lechem Poznań na Canal+Sport.
Comments
0 comments